Wypadki się zdarzają – to banalne stwierdzenie w żużlu nabiera zupełnie innego znaczenia. Bo tu wypadki zdarzają się bardzo często.
Żużlowcy, tak jak inne osoby narażeni są również na wypadki w życiu codziennym – przykład Piotra Pawlickiego, który pechowo zakończył się obóz żużlowej reprezentacji Polski w Zakopanem „zaliczając” upadek podczas jazdy… na desce snowboardowej. Pawlicki narzekał na silny ból obojczyka i został odwieziony do szpitala, gdzie przeszedł podstawowe badania. Szczęśliwie nie wykazały one jednak złamań.
Gdyby tak się stało zawodnikowi groziłaby miesięczna przerwa w startach. Jeszcze więcej szczęścia miał Damian Baliński jeżdżący dla Fogo Unii Leszno podczas sparingu swojej drużyny z Dospelem Włókniarzem Częstochowa zaliczył koszmarny upadek. 35-latek natychmiast trafił do szpitala, ale o dziwo nie odniósł większych obrażeń. Baliński wywrócił się w 10. biegu. Zahaczył o motocykl klubowego kolegi Mikkaela Michelsena, stracił kontrolę nad swoją maszyną i z impetem uderzył w bandę po czym przekoziołkował przez nią. Obserwatorzy podkreślają, że był to bardzo groźnie i poważnie wyglądający wypadek. Zawodnika wyniesiono ze stadionu na noszach, jednak po badaniach w szpitalu okazało się, że praktycznie wszystko z nim w porządku.
Szczęścia zabrakło natomiast Duńczykowi Nicki Pedersenowi, który w podczas żużlowej Grand Prix Szwecji w Goeteborgu doznał złamania ręki, odmówił operacji i zamierza wystartować w następnych zawodach cyklu 18 maja w Pradze. Szwedzcy i duńscy lekarze ocenili, że jego jazda na motocyklu i starty będą wykluczone przez przynajmniej cztery tygodnie. W grę wchodziła również operacja, lecz Pedersen odmówił ze względu na zbyt długi czas rehabilitacji. Tylko dzięki swojej determinacji nie zanotuje przerwy w startach – nie wiadomo jednak, jaki będzie to miało wpływ na jego zdrowie. Pomijając już sam proces zrostu złamanych kości przyjmowanie środków przeciwbólowych nigdy nie pozostaje bez wpływu na ludzki organizm.
Jeszcze mniej szczęścia miał Darcy Ward. W wyniku upadku podczas tych samych zawodów zawodnik Unibaxu Toruń doznał złamania łopatki. Przerwa w startach Australijczyka może trwać nawet dwa miesiące. Oznacza to nic innego jak absencję w wielu spotkaniach Enea Ekstraligi. Teraz czeka go trudna rehabilitacja i walka o jak najszybszy powrót do ścigania. Dla zawodnika oprócz uszczerbku na zdrowiu oznacza to wymierne straty finansowe.
Tymczasem gdyby zawodnik był ubezpieczony koszty leczenia oraz starty wynikające z absencji podczas zawodów pokryłby ubezpieczyciel. Pozwólmy zatem sobie trochę pogdybać i sprawdźmy jak w tym przypadku wyglądałyby warunki ubezpieczenia, zaproponowane przez iExpert.pl?
Najpierw założenia:
- KSM Warda to 8,41.
- Zakładając, że jego kontrakt gwarantuje 5.000 zł za każdy punkt, roczna składka ubezpieczeniowa wyniosłaby 31.700 zł (łącznie z opcją ochrony za wszystkie zawody cyklu Grand Prix).
- Świadczenie wypłacane za każde opuszczone spotkanie Enea Ekstraligi to 16.820 zł.
- W okresie 4.05 – 04.07 odbędzie się 7 spotkań Enea Ekstraligi – uwzględniając tzw. udział własny dwóch spotkań świadczenie zostałoby wypłacone za 5 spotkań – łącznie 84.100 zł.
To tyle jeśli chodzi o finansowy wymiar tego zdarzenia.
Dodatkowo iExpert.pl proponował w ramach umowy ubezpieczenia świadczenie powtórnej opinii medycznej Best Doctors.
Zawodnik przyznaje, że do końca nie jest pewien jakie leczenie powinno zostać zastosowane – lekarze szwedzcy sugerowali leczenie operacyjne. Zawodnik miał jednak co do tego wątpliwości i postanowił zasięgnąć języka u specjalisty w Anglii. Gdyby jednak posiadał polisę jego przypadek zostałby przeanalizowany przez jednego z najlepszych specjalistów z tej dziedziny medycyny na świecie i zawodnik otrzymałby szczegółowy raport z propozycją leczenia i uzasadnieniem. Takie rozwiązanie pozwala do minimum ograniczyć wątpliwości natury medycznej. Warto też przypomnieć, że powtórna opinia medyczna miała obowiązywać nie tylko dla urazów, ale również wszelkich poważnych chorób. No i na końcu przypominamy, że ochrona ubezpieczenia nie ogranicza się wyłącznie do zawodów, ale obejmuje również wypadki np. podczas treningów czy w życiu prywatnym.
Ubezpieczenie co oczywiste nie zapewnia zawodnikom szczęścia, gwarantuje jednak solidną ochronę w przypadku kontuzji, o które w czarnym sporcie przecież tak łatwo.